Blog Lotniczy 2012r.
Sky Is The Limit

Najpopularniejsze wpisy

img img
img img

Postanowienie noworoczne – zaczynam

O miłości do samolotów i wszystkiego, co wiąże się z lataniem mógłbym naprawdę dużo mówić. U mnie zaczęło się to w niewyjaśnionych okolicznościach wiele lat temu, gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej. Nie…

czytaj więcej

Z GOBL-Lu udało mi się wynieść kserokopię notatki z badania przez tamtejszą specjalistkę neurologii. Miałem chociaż jakiś punkt zaczepienia, z którym bez zbędnej zwłoki (wczoraj cały dzień intensywnej pracy, w tym jedno duże spotkanie wieczorem) usiłowałem udać się do swojego lekarza rodzinnego (nota bene specjalisty neurologii dziecięcej). Okazało się jednak, że wstawienie się w rejestracji o 14:28, kiedy to lekarz zaczyna przyjmować od 14:30 jest niewystarczające – moherowe babcie i matki na urlopach macierzyńskich z małymi dziećmi, które mają czas warować pod drzwiami od rana zajęły już wszystkie miejsca, a dla znajdującego się w nagłej potrzebie ciężko pracującego niewolnika, któremu zabierana jest ponad połowa zarobków utrzymywany z nich lekarz czasu już nie znajdzie. Pozostaje wizyta prywatna.

Nie omieszkałem wyrazić rozczarowania tym jak traktuje się podatnika, który przybytek pod tytułem (fe) publiczna służba zdrowia utrzymuje, a wychodząc na 3,5" ekranie iPhone 4 szukam numeru telefonu do pewnej znanej w Poznaniu prywatnej kliniki z siedzibą przy ul. Grunwaldzkiej. Umawiam się na pierwszy wolny termin, jeszcze tego samego dnia, po 19:00 do Pani Doktor Alicji Kalinowskiej-Łyszczarz. Wracam do pracy, nadrabiać zaległości, które wynikły z tego, że większość czasu spędzam na czytaniu dokumentów JAR-FCL3 Aeromedical Fitness, w którym doszukuję się schorzeń wykluczających lub ograniczających zdolność do wykonywania czynności lotniczych. 😉

W jakim celu umawiam się na wizytę u kolejnego neurologa? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć nigdzie indziej jak w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 18 lutego 2011 r. w sprawie warunków  bezpiecznego stosowania promieniowania jonizującego dla wszystkich rodzajów  ekspozycji medycznej (Dz. U. nr 51 poz. 265). Otóż okazuje się, że w państwie postkomunistycznym dorosły człowiek jest własnością rządu, więc jeśli chce się naświetlić musi dostać zgodę (§3 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia), gdyż bez tej zgody mógłby się naświetlać zbyt często i zrobiłby sobie krzywdę, ot taki wymyślny sposób samobójstwa.

Spotkanie z Panią Doktor podnosi mnie trochę na duchu. Rozszyfrowuje mi notatki nabazgrolone przez specjalistkę neurologii z GOBL-Lu, która wedle nich podejrzewa u mnie trzy rodzaje porażenia mózgu (spastyka w PKD – do tej pory dokładnie nie wiem co to jest, ale ma to jakiś związek z niedowładem i trudnościami w chodzeniu, porażenie skojarzonego spojrzenia i obustronny odruch Babinskiego). Zostaję również kilkukrotnie opukany młotkiem i połaskotany, podobno wyglądam na zdrowego. Atmosfera była zdrowsza to i badanie przyjemniejsze. Głównym celem wizyty było jednak uzyskanie zezwolenia władzy na rezonans magnetyczny, a podstaw do takiego badania lekarka u mnie nie stwierdziła (§3 ust. 3 pkt 1 przedmotowego rozporządzenia wymaga podania celu i uzasadnienia badania). Celem więc stała się chęć podjęcia szkolenia lotniczego, a uzasadnieniem wymogi formalne, wskazań medycznych podobno brak. Ciekawe dlaczego skierowania nie wystawiła mi neurolog w GOBL-Lu, musiałem za ten papierek oczywiście zapłacić. Choć może dobrze, że miałem okazję porozmawiać z innym lekarzem.

Z drugiej strony poraz kolejny poczułem się jak niewolnik rządu. Bez jego zgody nawet nie można wykonać badań wedle własnego widzimisię.

Na rezonans magnetyczny z angiografią umawiam się na pierwszy wolny termin, poniedziałek, 27 lutego, godzina 12:00 w firmie V. posiadającej gabinet w pewnej prywatnej klinice przy ulicy Obornickiej.

Komentuj: