Czerwiec 2018 - latam. :-)
Ukończenie szkolenia to jedno, a uzyskanie wpisu do licencji to drugie. Od zakończenia szkolenia na pierwszy lot czekałem półtora miesiąca. Skompletowanie dokumentów, wydanie decyzji administracyjnej w przedmiocie wpisania nowego uprawnienia, a także wysłanie druku licencji do delegatury Zachodniej zajęło prawie miesiąc.
Pierwszy lot wykonałem dopiero 5-ego czerwca. Jak wrażenia? Latanie jest zasadniczo proste tj. tak jak na symulatorze. Latanie to jednak deser. Praca zaczyna się od przyjścia do firmy i to chyba najważniejsza część praktyki liniowej. Trzeba wiedzieć gdzie iść, jakie dokumenty pobrać, od kogo, co w nich sprawdzić, komu oddać, gdzie podpisać osobiście, a gdzie dopilnować aby podpisał kapitan itd. Następnie jedziemy na rampę i tam znów nowości. Komputer pokładowy widziałem tylko w instrukcji – na symulatorze zdaniem instruktora szkoda czasu na uczenie się jego obsługi – lepiej latać. W czasie, gdy kapitan wykonuje przegląd przedlotowy do kokpitu przychodzą osoby z handlingu i dają jakieś dokumenty, pytają o inne i traktują mnie (w końcu noszę mundur) jak gdybym wszystko wiedział, a ja robię dobrą minę do złej gry. 😀 Po lądowaniu samolot trzeba zabezpieczyć. Dobry “bezpiecznik”, który wszystko wyjaśni jest kluczowy.
Drugi lot (21.06) był już dużo prostszy, z grubsza wiedziałem co robić. W zasadzie powinienem był napisać o operacji lotniczej, a nie locie bo to właśnie o te nielotnicze elementy idzie. Wracając do Warszawy napotkaliśmy frontową pogodę, która wymusiła, ze względu na silny i porywisty wiatr, zamknięcie lotniska na pół godziny. Wejście w holding, obliczenie pozostałego paliwa, a później lądowanie. Tu muszę przyznać, że jak dostałem na małej wysokości strzał bocznego wiatru to przez chwilę nie wiedziałem, co się stało, ale instruktor wykazał się doświadczeniem i wylądował lepiej niż ja bym to zrobił bez jakiegokolwiek wiatru. 😉
Obie te rotacje były do Kijowa (UKKK), miałem więc okazję zobaczyć rozbity MD-83, który kilka 14.06.2018 wyjechał z pasa podczas lądowania przy silnym i zmiennym wietrze.
Nadal nie zrezygnowałem z pracy w IT. Niestety perspektywy na nalot pozwalający na utrzymanie się są w najbliższych miesiącach słabe. Do końca czerwca jeszcze będę dość zajęty obsługą jednego klienta, a później zobaczymy. W grafiku czerwcowym miałem wpisane 10 odcinków line-trainingu, co w tej firmie jest wystarczające do rozpoczęcia zarobkowego latania. Średnio miałem jednak czas, a kolega, który z pracy odszedł pół roku temu nie dostał ani jednego. Odstąpiłem mu za to swoje 3 rotacje, jedną mi zabrali i została jedna rotacja. Pięknie! Drugą sobie załatwiłem aby nie zapomnieć jak się lata – przerwy powyżej dwóch tygodni nie są wskazane. W lipcu polatam więcej.