Dwa tygodnie w Arlandzie
Nie tylko szkoleniem człowiek żyje. Latanie to najfajniejsza robota na świecie, ale od samej jej fajności rachunki się nie zapłacą, a za czas szkolenia obecnie nikt (przynajmniej w Polsce) nie płaci, więc trzeba dobrze kombinować, albo zwyczajnie ciężko pracować.
Firma zakwaterowała nas w Radisson Blu Arlandia. To moja ulubiona sieć hoteli, więc nie byłem zawiedziony. Jak się okaże zasadnicze zalety tego hotelu – cisza i możliwość zrobienia w pokoju nocy w samym środku dnia, miały niebagatelne znaczenie przez te blisko dwa tygodnie pobytu.
Symulator udało mi się mieć w godzinach popołudniowo-wieczornych (zazwyczaj zaczynaliśmy 19-20:00, czasami o 23:00, a raz nawet o północy) – pięknie! 8:30 rano pobudka tak aby po 9:00 wyjść ładnie ubrany z pokoju hotelowego i zdążyć na śniadanie, które jest o 9:30, a po śniadaniu do roboty. Otwieram komputer i zdalnie pracuję. 😉 Tak do ok. 17-18:00, ewentualnie z krótką przerwą na coś do jedzenia.
Po robocie czas na przyjemności, czyli latamy. 🙂 Jeden czy dwa RedBulle pozwalają przetrwać długi dzień, choć w sumie nie taki długi. Normalne 8 godzin pracy, a po pracy jedni idą pobiegać, inni na lekcję angielskiego, a jeszcze inni na sesję Type Ratingu. Wszystko da się pogodzić, jeśli jest się odpowiednio zdeterminowanym.
W weekend udało mi się nawet przespacerować po centrum Stockholmu. Najłatwiej jest się tam dostać szybką koleją o jakże intuicyjnej nazwie Arlanda Express łączącą podmiejskie lotnisko Arlanda z głównym dworcem kolejowym w Stockholmie. Bilet na tę 39-kilometrową trasę kosztuje 540 SEK, co bank przeliczył na 241,53 PLN. W tym momencie nachodzi mnie myśl ile będzie kosztował bilet na ekspres z CPK do Warszawa Centralna. Pociąg jedzie szybko, momentami blisko 200 km/h, ale jego punktualność pozostawia wiele do życzenia. W związku z opadami śniegu przez blisko 2 godziny nie przyjechał na lotnisko żaden skład, a zatem warto zaplanować przybycie na lotnisko kilka godzin przed odlotem.
Życie w Szwecji jest tak drogie jak ten pociąg. Niektórzy biorą walizkę jedzenia ze sobą. Ja ograniczyłem się do ubrań i karty płatniczej, a jadłem głównie dania gotowe do podgrzania w mikrofalówce, które można nabyć z automatu zlokalizowanego w CAE. “Od święta” jeżdżę do SkyCity – to takie jakby centrum handlowe zlokalizowane w ciągu terminali lotniska. Jest tam makaron, pizza i McDonalds’ oraz kilka sklepów.
Te dwa tygodnie minęły bardzo szybko, został tylko egzamin.