Świadectwo radiooperatora
Świadectwo radiooperatora w służbie radiokomunikacyjnej lotniczej to taka karta rowerowa uprawniająca do używania radiostacji lotniczej. Nie widzę w tym sensu, skoro ktoś posiada licencję uprawniającą do wykonywania lotów w przestrzeni kontrolowanej powinno się domniemywać, że potrafi obsługiwać radio, instruktor go nauczył, a egzaminator w trakcie egzaminu praktycznego tę umiejętność zweryfikował. Egzamin oczywiście nijak ma się do praktyki. 😉
Kto bez wymaganego pozwolenia używa urządzenia radiowego nadawczego lub nadawczo-odbiorczego, podlega karze grzywny w wysokości do 1000 złotych.
Powyższy cytat to art. 208 ust. 1 ustawy z dnia 16 lipca 2004 roku prawo telekomunikacyjne. Istotę tego nadmiaru regulacji można uświadomić sobie na kilku bardzo prostych przykładach. Załóżmy, że jako przezorny pilot posiadasz w torbie przenośną radiostację lotniczą VHF.
Podczas wykonywania lotu dojdzie do awarii radiostacji zabudowanej na pokładzie (albo jej zwyczajnie tam nie ma), więc decydujesz się na skorzystanie z przenośnego radia. Pod warunkiem posiadania świadectwa ogólnego operatora radiotelefonisty w służbie radiokomunikacyjnej lotniczej wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
Lot się zakończył, kołujesz po płycie i widzisz, że lądujący kolega zapomniał wypuścić podwozie. Informujesz go o tym przez radio i nadal wszystko jest zgodne z obowiązującymi regulacjami.
Wysiadasz z samolotu, bierzesz torbę i widzisz innego kolegę, który usiłuje lądować bez podwozia, wyciągasz z torby tę samą radiostację, której jeszcze kilka minut temu używałeś na pokładzie samolotu i … . Okazuje się, że nie możesz jej użyć, gdyż po wyjściu z samolotu to samo radio stało się stacją naziemną, do używania której konieczne jest posiadanie świadectwa operatora radiotelefonisty stacji lotniskowej. To samo dotyczy instruktorów, którzy używają radia do kontaktu z uczniem podczas pierwszych lotów samodzielnych.
Oczywiście każdy może kupić radiostację bez zezwolenia i wprawdzie nielegalnie, ale da się jej używać, a zatem jeśli na zakup oraz posiadanie nie jest wymagane zezwolenie to znaczy, że ustawodawca zdał się na rozsądek zainteresowanego, a nie reglamentację dostępu do urządzeń radiowych. Mógł pójść o krok dalej i zrezygnować z tego kartonika, podobnie jak zrezygnowano z karty rowerowej.
Zakres wymaganej wiedzy określony jest w załączniku nr 7 do rozporządzenia ministra infrastruktury z dnia 4 listopada 2008 roku w sprawie świadectw operatora urządzeń radiowych. Egzamin podzielony jest na cztery przedmioty:
- Zasady radiotelefonii
- Obsługa urządzeń radiotelefonicznych
- Korespondencja radiotelefoniczna
- Regulamin radiokomunikacyjny.
Brzmi niezwykle poważnie. … i chyba tylko brzmi.
Po odbyciu wymaganej prawem dziesięciogodzinnej praktyki w zakresie obsługi radiostacji lotniczej (Załącznik nr 4 pkt 2 ust. 2 rozporządzenia) wysyłam wniosek o przeprowadzenie egzaminu i wydanie zaświadczenia z następującymi załącznikami (§16 rozporządzenia):
- dwa aktualne zdjęcia (domniemuje się, że mają to być zdjęcia osoby zainteresowanej, a nie samolotu lub czegokolwiek innego);
- zaświadczenie o odbyciu wymaganego szkolenia;
- zaświadczenie o odbyciu wymaganej praktyki;
- kopie dowodów wpłat za egzamin oraz wydanie świadectwa.
Chętnych na egzamin w maju jest bardzo wielu, zorganizowano w związku z tym dwie tury, a ja otrzymałem miejsce w drugiej z nich, o czym dowiedziałem się dopiero w poniedziałek.
Sam zakres egzaminu zawiera się w niespełna 80 pytaniach, test jednokrotnego wyboru. Na egzaminie otrzymuje się kartkę z 20 pytaniami, po 5 z każdego przedmiotu, w czasie 45 minut należy zakreślić prawidłowe odpowiedzi.
W Warszawie upał, w ramach spaceru, który ze względu na temperaturę nie należy do przyjemnych, z dworca Zachodniego dochodzę na ulicę Kasprzaka 18. W hallu wszyscy się uczą, więc poddaję się tej atmosferze i wykuwam kilka informacji o wzmacniaczu pośrednich częstotliwości w przetworniku superheterodynowym – ma to bardzo duże znaczenie ze względu na bezpieczne użycie radiostacji. 😀
Wchodzimy do sali egzaminacyjnej, poczułem się jak w klasie licealnej przed kartkówką. Siadamy wokół dużego stołu konferencyjnego, zerkam na komisję egzaminacyjną, która dziś liczy minimalny wymagany rozporządzeniem skład 3 osób (§15 ust. 3), a przewodniczący rozpoczyna trwający kilkanaście minut wykład na temat istoty egzaminu, jego przebiegu, celu itp. Atencja spada z każdą minutą, w pewnej chwili szepcę do osób wokół mnie: niech przestanie mówić wreszcie te głupoty bo zapomnę czego nauczyłem się przed chwilą, co spowodowało wyraźny uśmiech i ożywienie.
Podobnie jak w szkole zostają rozdane kartki, jesteśmy podzieleni na 4 grupy, tak aby kolega obok nie miał tych samych pytań, dopiero po zakończeniu spacerku wokół stołu przewodniczący zaczyna odliczać czas i pozwala sięgnąć długopis. Samo rozwiązanie testu zajmuje mniej niż 5 minut, ale aby nie przeszkadzać innym należy poczekać na ostatnią osobę nie wstając z krzesła. Krótko po opuszczeniu sali wychodzi z niej Pani Sekretarz i informuje, że wszyscy zdali – ekspresowe tempo sprawdzania prac. 😉
Przede mną jeszcze jedno spotkanie i spacerek na Dworzec Zachodni, gdzie ze względu na remont bilety sprzedawane są w kontenerze, do którego w prażącym słońcu ciągnie się blisko godzinna kolejka. Na peronie odbieram telefon od instruktora szkolenia praktycznego, który wytyka mi, że nie pochwaliłem się zdaniem egzaminów teoretycznych.
Mieliśmy też dziś spotkanie ogólnofirmowe (nie było to dla mnie zbyt istotne), na którym została przedstawiona informacja o niewypłacalności przedsiębiorstwa i faktycznej likwidacji (tylko faktycznej, gdyż formalnie nadal istnieje), drogą telefoniczną zreferował mi dyrektor. Dobrze, że mam perspektywy na nową pracę, a zatem kontynuowanie szkolenia poza licencję turystyczną.