Blog Lotniczy 2012r.
Sky Is The Limit

Najpopularniejsze wpisy

img img
img img

Postanowienie noworoczne – zaczynam

O miłości do samolotów i wszystkiego, co wiąże się z lataniem mógłbym naprawdę dużo mówić. U mnie zaczęło się to w niewyjaśnionych okolicznościach wiele lat temu, gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej. Nie…

czytaj więcej

Kolejny raz Urząd Lotnictwa Cywilnego pokazał jak przyjazny jest dla młodych pilotów. Tak ekspresowe tempo, szczególnie gdy porównam je do mentalności przeciętnego polskiego urzędnika, załatwienia sprawy trudno jest doświadczyć gdziekolwiek indziej. 3-ego sierpnia wysłałem listem poleconym, priorytetowym, za zwrotnym potwierdzeniem odbioru brakujące dokumenty, egzamin miałem dziś, dokładnie po trzynastu dniach.

Przesyłka zawierająca potwierdzenie uiszczenia opłaty lotniczej (800 PLN za egzamin praktyczny do licencji turystycznej oraz 65 PLN za wydanie licencji – optymistycznie założyłem, że zdam) oraz zaświadczenie o ukończeniu szkolenia praktycznego były dostarczane za pośrednictwem Państwowego Przedsiębiorstwa Użyteczności Publicznej Poczta Polska przez ponad 7 dni. Przy okazji dowiedziałem się, że list priorytetowy dostarczany jest na drugi dzień, gdy pozwolą na to okoliczności, a zgodnie z regulaminem czas jego doręczenia wynosi 14 dni. Kiedy wreszcie ten nieużyteczny publicznie moloch zostanie sprywatyzowany?

13-ego sierpnia rano odebrałem telefon z ULC-u, zostały mi przekazane informacje odnośnie skierowania na egzamin praktyczny, wraz z nazwiskiem egzaminatora oraz numerem telefonu. Chwilę później dostałem e-mail'em skan skierowania na egzamin praktyczny. Hieronim Kowalski??? Hmyy… nic mi to nie mówi, a na to rozmawiający ze mną urzędnik: jeśli powiem Panu "Franio" to Pan skojarzy? Pewnie! "Franio" to żywa legenda egzaminatorów.

Pułkownik Hieronim Kowalski ps. Franio (sam pseudonim ma tragiczną historię) przez wiele lat służył w Wojsku Polskim, gdzie latał na wielu typach samolotów, w tym myśliwcu naddźwiękowym MIG-21, w 1987 roku odszedł na emeryturę (w wieku 54 lat), dziś jako blisko osiemdziesięciolatek nadal tryska energią i pasją do latania, jest czynnym instruktorem i egzaminatorem.

Dwa dni przed egzaminem umówiłem się ze swoim instruktorem na krótką powtórkę, niestety ze względów operacyjnych nic z tego nie wyszło (wrócił spóźniony z innych lotów), trochę rozczarowany i lekko zestresowany brakiem latania przez dwa tygodnie (na tym etapie szkolenia to wieczność) wróciłem do domu.

W dniu egzaminu na lądowisku Żerniki-Gądki wstawiłem się już ok. 16:00, egzamin planowo miał rozpocząć się o 18:00. Przygotowałem samolot, zatankowałem, wykonałem trzy kręgi z HT, po drodze na pozycji z wiatrem poćwiczyłem głębokie zakręty. Złożyłem plan lotu na trasę, którą otrzymałem rano przez telefon, przygotowałem informację meteo, piękny dzień, a także naniosłem trasę na mapę i przygotowałem nav log. Egzaminator spóźnia się, wysyłam delay'kę do planu lotu, okazało się, że wydłużył mu się lot do Wrocławia z uczennicą, a musi jeszcze dojechać z Kobylnicy (w zasadzie Ligowca) do Żernik – przecież to drugi koniec miasta. Uspokajającym tonem mówi przez telefon, że egzamin przeprowadzimy. 🙂 Otrzymuję też telefon z briefingu odnośnie planowanych ćwiczeń na poligonie w Biedrusku i związanej z tym aktywności strefy EPD21 w poblizu której przebiega planowany lot. Na wszelki wypadek planuję alternatywną trasę – zastanawiałem się czy egzaminator specjalnie dał mi taka trasę aby sprawdzić czy będę analizował aktywność stref czy też wyszło tak przypadkiem.

Sam protokół egzaminu praktycznego liczy cztery strony A4, gdyby wykonać wszystkie opisane tam zadania licencję turystyczną zdawałoby się cały dzień. Minimalny czas egzaminu to 1:30 i większość egzaminatorów stara się tak zaplanować egzamin aby zmieścić się w tym czasie. Każda dodatkowa minuta to koszt dla zdającego (dłuższy wynajem samolotu).

Nareszcie, Franio przyjechał, możemy rozpocząć egzamin. Szybko wykonuję przegląd przedlotowy (w zasadzie już go wykonałem wcześniej, a teraz tylko dla formalności aby egzaminator widział), zajmujemy miejsca w samolocie, uruchamiam, pierwsze zadanie to kołowanie do progu Drogi Startowej 24.

Przez kilka letnich miesięcy lotnisko Krzesiny nie pracuje, oznacza to, że nie jest wymagana zgoda na lot od kontrolera wojskowego, ale też nie ma możliwości otwarcia i zamknięcia planu lotu za jego pośrednictwem. Ponadto wokół lotniska została utworzona strefa zakazu lotów będąca kołem o promienu kilku kilometrów. To powoduje, że start z kierunku 24 jest dość skomplikowany i wymaga szybkiego rozpoczęcia skrętu w lewo.

Po starcie kilka obowiązkowych manewrów na lądowiskiem w Żernikach, w tym loty po kręgu i odejście na trasę przez punkt Kilo, gdzie przechodzę na łączność z Poznań Informacja. Otrzymuję aktualną informację o ciśnieniu (QNH) i … . Zapomniałem tabliczki z przelicznikiem z hPa na inHg, różnica pomiędzy Krzesinami i lokalnym była niewielka, ale dla zachowania powagi egzaminu państwowego poprosiłem informatora FIS i przeliczenie. Prowadzę nawigację zliczeniową wraz z porównaniem elementów w terenie, głównie drogi i tory kolejowe oraz kształty lasów i zbiorników wodnych, tak dolatuję do Żnina przed którym Franio mówi: O jakie piękne miasto! W ten subtelny sposób dał mi do zrozumienia, że to właśnie punkt zwrotny trasy egzaminacyjnej.

Od tego momentu nawigację przejmuje egzaminator, który prowadzi mnie skrótami do okolic Obornik Wielkopolskich (słońce coraz niżej, za chwilę będzie zachód, a od tego czasu możemy latać tylko 30 minut). Wznawiam orientację w terenie i z mapą dolatuję do punktu November (cały czas trzymam się zachodniej strony drogi aby nie naruszyć granic strefy EPD21), gdzie przechodzę na łączność z Poznań Tower i proszę o low-pass nad 28. Szczęście cały czas mi dopisuje, innego ruchu brak, lecę na południe i gdy tylko widzę charakterystyczny kształt terminala buduję prawy krąg do 28. Po drodze wyjaśniam też nieporozumienie z kontrolerem, który wydał instrukcję podejścia z lewym kręgiem, co było nielogiczne w obecnej sytuacji.

Low-pass na polecenie egzaminatora wykonuję w wersji szybkiej tj. bez klap, jedyna uwaga dotyczyła zbyt dużej wysokości przelotu. Przy tak niskim poziomie doświadczenia lata się dość asekuracyjnie, więc staram się nie schodzić poniżej 15 metrów nad pasem. Po odlocie zakręt w lewo do punktu Sierra, który jest punktem meldunkowym przy przelocie pomiędzy CTR Poznań i MATZ Krzesiny. Punkt Sierra to przystanek kolejowy, a ten wobec coraz mniejszej ilości światła dziennego trudno odnaleźć. Szczęście znów mi sprzyja i wykonując zakręt gdzieś na północ widzę jadący po torach pociąg. Myślę sobie: to jestem w domu. Po minięciu punktu Sierra, wykonuję po prostej do Żernik omijając lotnisko wojskowe po jego południowej granicy. Do Poznań Informacja zgłaszam widoczność Żernik, a egzaminator decyduje również o zamnięciu w ten sposób planu lotu, po chwili w słuchawka słyszę: Służba alarmowa zakończona o … .

Pozostaje tylko wylądować, wobec braku informacji o sile i kierunku wiatru podejmuję decyzję o wykonaniu niskiego przelotu nad lotniskiem celem obserwacji rękawa. Egzaminatorowi pomysł ten się nie podoba, będąc w pobliżu lotniska pociąga za przepustnicę, zmniejszając obroty silnika do minimalnych i mówi ląduj – symulacja awarii silnika. Po chwili przyziemiam na 06, schodząc do lądowania stopniowo wypuszczałem klapy, w miarę jak widziałem nadmiar wysokości nad dystansem do przebycia.

Opuszczamy drogę startową, Franio proponuje, żebym się zatrzymał, on wyjdzie do samochodu, a ja zjadę do hangaru. Niestety ta opcja nie jest dla mnie, przecież nie mogę latać sam, a kołowanie to w pewnym sensie też lot. Podjeżdżam pod bramę hangaru, wyłączam silnik i słyszę: Gratuluję. Uff, zdałem. 🙂

Jeszcze tylko protokół z egzaminu i jestem wolny. Egzamin trwał 1:42, w tym czasie wykonalem po cztery starty i lądowania. Dziś też pojechałem pochwalić się rodzicom, jakoś wcześniej nie mówiłem im, że latam, wogóle prawie nikt nie widział.

Komentuj: