Wesołych Świąt
Kolejny rok za nami. Myślę, że w tym roku nikt, kto lata nie narzekał. Pracy było dużo. ... i wszystkim życzę, aby kolejny rok nie był gorszy od tego. Poza…
czytaj więcejKolejny rok za nami. Myślę, że w tym roku nikt, kto lata nie narzekał. Pracy było dużo. … i wszystkim życzę, aby kolejny rok nie był gorszy od tego.
Poza tym tradycyjnie życzę wesołych świąt spędzonych we własnym domu (…, a jeśli ktoś lubi to i na pobycie).
Jordan Jasiński,
autor bloga skyisthelimit.aero.
Witam na blogu poświęconym pasji do lotnictwa i wszystkiego, co z nim związane – skyisthelimit.aero. Żyję, nawet czasami na maila odpowiadam. Plandemiczne plany nadrobienia zaległości nie zmaterializowały się w 100%, a latania jest znów dużo.
Byłem tu rok temu. No dobra, prawie byłem, bo ze względu na nieprzejezdność drogi spowodowanej osunięciem się ziemi nie było dane przejechać mi całego odcinka Pacific Coast Highway z San Francisco do Los Angeles. Tym razem celem jest Las Vegas, ale postanowiłem troszkę wydłużyć drogę i nadrobić zaległości podróżnicze.
Zainspirowany kolegą, który jest tu troszkę dłużej niż ja postanowiłem wybrać się nad Tahoe Lake. O tej porze to wycieczka zdecydowanie samochodowa, szczególnie w wersji jednodniowej, ale wolę przepalić troszkę benzyny i zobaczyć kolejne kawałki USA niż siedzieć w czterech ścianach.
Latanie to moja pasja, a ostatnio również praca. Praca, którą uwielbiam nawet, gdy jestem zmęczony, a budzik dzwoni o 3:50 na lot. Fajna praca nie gwarantuje jednak utrzymania się, a klient wymagał aby odwiedzić jego klienta i tak wziąłem miesiąc bezpłatnego urlopu. Naloty jakie są, takie są, trzeba się umieć dostosować do zmiennych warunków.
Ostatnio miałem okazję polatać z kapitanem (pozdrawiam :-)), który od miesięcy wykonuje tylko rozkładowe loty z WAW, a takie u nas są dwa – Kijów i Kowno. … i tak lata co drugi dzień, raz do Kijowa, raz do Kowna. Punkty na trasie i podejściówki zna prawie na pamięć, co skłoniło mnie do zapytania go czy się nie nudzi latając ciągle w te same miejsca. Odpowiedź padła jak w tytule tego wpisu.
Nie doczekałem się jeszcze line checka, a przyszedł czas na OPC, co oznacza kolejną wycieczkę do Szwecji. Tym razem tylko jedna nocka, 6 godzin rzeźbienia na symulatorze. Tak właśnie rozpoczął się wrzesień.
Dostałem grafik na sierpień – 3 rotacje (pn., śr., pt.), 10 godzin nalotu. Wszystko ze split duty, czyli dające się pogodzić z innymi zleceniami. Po prostu pięknie! …, ale zaraz. Przecież nie mam linechecka!
W grafiku na lipiec było całkiem pełno jak na tę firmę. Całe 5 rotacji czyli 10 odcinków, wszystkie z Warszawy. Mam szansę na skończenie praktyki liniowej, a nawet na line checka. Nie rozpędzajmy się jednak, za dobrze być nie może.
Ukończenie szkolenia to jedno, a uzyskanie wpisu do licencji to drugie. Od zakończenia szkolenia na pierwszy lot czekałem półtora miesiąca. Skompletowanie dokumentów, wydanie decyzji administracyjnej w przedmiocie wpisania nowego uprawnienia, a także wysłanie druku licencji do delegatury Zachodniej zajęło prawie miesiąc.